Papież w szpitalu. Świat wstrzymuje oddech, media szaleją, spekulacje rosną – czy to koniec pontyfikatu? A może to tylko kolejny epizod, który więcej mówi o nas niż o samym Franciszku? To już nie pierwsza taka sytuacja, ale tym razem coś jest „inaczej”. Tym razem 88-letni Ojciec Święty zostaje na dłużej, a to już wywołuje falę spekulacji: czy jego zdrowie pozwoli mu kontynuować misję? Czy to zapowiedź rezygnacji? Może jego zegar biologiczny tyka? A czy ktoś pomyślał, że to może czas na nowe otwarcie w Kościele?
Nagłówki portali informacyjnych i katolickich serwisów rozgrzały się do czerwoności. Lawina komentarzy, prognoz i typowań potencjalnych następców przypomina czasem atmosferę sprzed konklawe. Mija tydzień pobytu Franciszka w klinice Gemelli. Papież wciąż żyje i pełni swoją funkcję. Jego stan jest stabilny, a nawet się poprawia. Skąd więc ta medialna gorączka i co pokazuje?
TikTokowa mentalność a Kościół
Żyjemy w czasach natychmiastowej gratyfikacji. Chcemy szybkich zmian, nowych liderów, świeżych twarzy. W świecie TikToka nawet 30 sekund to czasem za długo. A Kościół? Od dwóch tysięcy lat porusza się według zupełnie innej dynamiki. Trudno nam to zaakceptować, bo pragniemy zmian – i to natychmiast. Głód nowości i pragnienie świeżości dotykają nie tylko sfery rozrywki, ale i duchowości.
Ale czy to rzeczywiście tylko efekt TikToka? Może to po prostu zmęczenie wieloletnimi skandalami, biurokracją i nierozwiązanymi problemami Kościoła? A może po prostu zbyt mocno przyzwyczailiśmy się do stylu Franciszka i wdarło się w nas znużenie? Może to bardziej ludzka ciekawość niż realna chęć pożegnania obecnego papieża?
Kiedyś czekaliśmy na fakty, teraz czekamy na lajki i wzrost oglądalności. Czy rzeczywiście podświadomie chcemy nowego papieża, czy po prostu lubimy zmiany? Może już ich nie dostrzegamy, bo tak mocno wtargnęły do naszej społecznej mentalności i funkcjonowania.
Franciszek od początku swojego pontyfikatu wyznaczył inne tempo. Z jednej strony – rewolucja pastoralna, z drugiej – nieustanna krytyka, że zmiany są zbyt wolne i nie idą w kierunku oczekiwanym przez niektóre środowiska. Czy naprawdę my, katolicy, jesteśmy cierpliwi? A może bardziej – cierpliwie niecierpliwi?
Kto następny? Czy to w ogóle istotne?
W tym całym medialnym szumie zapominamy o jednej rzeczy: Kościół nie opiera się na osobowości papieża, ale na Ewangelii. To prawda, każdy papież wnosi coś nowego, ale nie dlatego, że taki ma styl, tylko dlatego, że Duch Święty prowadzi Kościół w odpowiednim czasie i miejscu.
Nie żyjemy w 2005 roku. Tamten moment, tamta atmosfera, tamto też konklawe były inne. Teraz mamy inny świat, inne wyzwania. Kościół jest dziś w innym punkcie historii – osłabiony przez skandale, napięcia doktrynalne, postępującą laicyzację. Nowy papież, kimkolwiek będzie, nie naprawi wszystkiego jednym dekretem.
A może problem nie leży w tym, kto będzie następcą Franciszka, ale w tym, czy my sami potrafimy usłyszeć to, co mówi dzisiejszy Piotr?
Piotr mówi – ale czy my słuchamy?
Franciszek od lat podkreśla, że Ewangelia to nie tylko cytaty i tradycja, ale konkretne życie. Mówi o miłości, która powinna nadawać sens naszym decyzjom, naszym komentarzom, naszym opiniom.
Pięknym przykładem jest najnowsza Jego najnowsza encyklika. Choć pozornie prosta, a temat niby znany, jest wciąż niedoceniona. Może dlatego, że nie przynosi nic „spektakularnego”? Nie szokuje, nie daje gotowych rozwiązań, nie generuje „klikalnych” treści. Przypomina tylko, że bez miłości każde słowo, każda opinia, każdy medialny komentarz jest pustą paplaniną.
W tym tygodniu dostaliśmy kolejną lekcję – by nie dać się uwieść narracjom, które sprzedają sensację zamiast prawdy. By patrzeć sercem. By zamiast niepotrzebnych spekulacji i wróżenia z fusów zadać sobie proste pytanie: czy to, co mówię i piszę, naprawdę służy dobru?
Nie nowy papież, lecz nowe spojrzenie
Nie chodzi o to, czy Franciszek ustąpi, czy nie. Nie chodzi również o to, kto będzie następnym papieżem. Najistotniejsze w całej sytuacji jest to, czy w tej całej gorączce informacyjnej potrafimy jeszcze usłyszeć, co dziś Piotr do każdego z nas. Czy potrafimy patrzeć sercem i weryfikować nasze opinie przez pryzmat miłości.
Bo jeśli tego zabraknie – to nieważne, kto siedzi na tronie Piotrowym. Kościół przestanie być Kościołem, a stanie się jedynie kolejnym tematem do medialnej dyskusji.
Nowy początek niekoniecznie oznacza zmianę na tronie Piotrowym. Może nim być nasza własna zmiana – sposób, w jaki patrzymy na Kościół, papieża i naszą wiarę. Zamiast wciągać się w medialne spekulacje, możemy wrócić do tego, co najważniejsze: Ewangelii, miłości i prawdy. Nie chodzi o nowego papieża, ale o nas. Bo jeśli jedyne, co potrafimy zrobić, to czekać na zmianę lidera – to znaczy, że niczego nie zrozumieliśmy. Może więc prawdziwym „nowym początkiem” powinno być nasze nawrócenie – odejście od mentalności widza, który czeka na kolejną zmianę, ku postawie ucznia, który naprawdę słucha i działa.
Piękna troska, ale to nie wszystko
Piękna jest troska i modlitwa za papieża, o którą tak często prosi od początku swojego pontyfikatu. Jednak to nie jest sprawa dotycząca jedynie duchowego sparcia głowy Kościoła.
Tekst ten nie jest gloryfikacją Franciszka ani jego pontyfikatu. To nie jest bezkrytyczne spojrzenie na jego decyzje czy nauczanie. To propozycja zatrzymania się i zastanowienia, co tak naprawdę jest ważne oraz co prowadzi mnie do zbawienia. W natłoku medialnego szumu nie zadajemy już sobie tych pytań i wręcz zniknęły one w kulturze natychmiastowości. Ważny jest rozwój osobisty, doskonalenie zawodowe – i dobrze. Kiedy jednak przychodzi konkret i czas samozaparcia, to sytuacja wygląda dokładnie tak, jak przy weryfikacji naszych noworocznych postanowień.
O Kimś zapomnieliśmy
We współczesnym życiu Kościoła nie powinno chodzić o Jana Pawła II, Benedykta XVI czy Franciszka. Nie chodzi o ich wypowiedzi – te udane i te, które wzbudzały kontrowersje. Chodzi o to, co mówi Piotr: co naucza, na co wskazuje nacisk w momencie, w którym żyje – w swoim osobistym kontekście, ale też w momencie wspólnoty Kościoła.
Nie ma znaczenia, z jakiej jesteś „opcji”. Słowa: „Ty jesteś Piotr, i na tej Skale zbuduję mój Kościół (…) Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie” (Mt 16,18-19) są wciąż aktualne. Jeśli jeszcze wierzymy w działanie Ducha Świętego, to pozwólmy Mu działać. Pozwólmy Mu przemawiać – przez papieża, przez świeckich, przez mojego sąsiada, przez wydarzenia na świecie.
„Duch wieje, kędy chce” (J 3,8) – a my często chcemy go zamknąć w schematach, podporządkować naszym oczekiwaniom. Może więc zamiast niecierpliwie czekać na to, co stanie się z Franciszkiem, powinniśmy wsłuchać się w to, co przez niego mówi Bóg. To będzie prawdziwy i konkretny „nowy początek”.
Fot. unshplash.com
To trudny moment dla Kościoła i wiernych na całym świecie. Zdrowie papieża budzi niepokój, a medialne spekulacje tylko podsycają emocje. Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, warto pamiętać o modlitwie 🙏 i wsparciu – nie tylko dla Franciszka, ale i dla całego Kościoła. W takich chwilach najważniejsza jest jedność i ufność w to, że wszystko jest w rękach Boga. ✝️