Tradycja – temat, który nie przestaje wywoływać gorących dyskusji i wzbudzać skrajnych emocji. Z każdej strony zalewają nas definicje i opinie, ale w tym gąszczu trudno znaleźć klarowną odpowiedź na kluczowe pytanie: co naprawdę oznacza Tradycja? W obliczu wielu głosów warto na chwilę zdystansować się i spojrzeć na ten temat z nowej perspektywy, w kilku prostych, trafnych słowach. Może ta „pigułka wiedzy” pomoże wydobyć to, co dziś ginie w natłoku komentarzy i rozmaitych sądów. To także osobiste zmierzenie się z ulubionym powiedzeniem, że „zawsze tak było” – sprawdźmy, czy to się sprawdza.
Tradycja czy tradycjonalizm? Dlaczego nie można mylić jednego z drugim
Słowo „tradycja” budzi dziś skrajne emocje. Dla jednych jest skarbem, który trzeba chronić za wszelką cenę, dla innych – ciężarem, który krępuje i zamyka na nowość Ducha Świętego. Ale czy rzeczywiście o to chodzi? A może problem polega na tym, że zbyt często mylimy Tradycję przez duże „T” – tę, która jest żywym przekazem wiary – z tradycją przez małe „t”, czyli ludzkimi zwyczajami, które mogą się zmieniać?
Kościół od wieków naucza, że Tradycja to nie martwa przeszłość, ale żywe przekazywanie wiary. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi jasno: „Święta Tradycja i Pismo Święte stanowią jeden święty depozyt słowa Bożego powierzony Kościołowi” (KKK 97).
To oznacza, że Tradycja nie jest zbiorem starych nawyków, ale strumieniem życia, który wypływa z Chrystusa i trwa w Kościele przez wieki. To coś dynamicznego, coś, co prowadzi nas do Boga – a nie tylko do przeszłości.
„Zawsze tak było” – czy na pewno?
Jednym z najbardziej szkodliwych argumentów, jakie można usłyszeć w Kościele, jest: „Zawsze tak było”. Nie, nie zawsze. I nie zawsze musi być. Tradycja przez duże „T” to nie muzeum, w którym niczego nie można dotknąć.
Gdybyśmy absolutyzowali wszystko, co było „zawsze”, do dziś modlilibyśmy się po aramejsku i odprawiali Eucharystię na podłodze w prywatnych domach. Papież Benedykt XVI mówił:
„Tradycja nie jest przekazywaniem rzeczy lub słów, zbiorem martwych rzeczy. Tradycja to żywa rzeka, łącząca nas z początkiem, żywa rzeka, w której początki są zawsze obecne” (Benedykt XVI, 26 kwietnia 2006).
Tradycja to nie konserwowanie wszystkiego, co było, ale przekazywanie tego, co istotne – a istotą jest Chrystus, Jego Ewangelia i Jego działanie w Kościele. Kolejne okrągłe kaznodziejskie słowa. Jednak pięknie byłoby codziennie każdy krok Wspólnoty Kościoła przepuszczać przez taki filtr. Wtedy czerpiemy z całości bogactwa, czyli używamy wszystkich narzędzi, a nie tylko niektórych.
Tradycja przez małe „t” – cenne, ale nie absolutne
Różne formy liturgiczne, stroje kapłanów, styl śpiewu, sposoby modlitwy – to wszystko są tradycje przez małe „t”. Są ważne, bo pomagają przeżywać wiarę, ale same w sobie nie są nienaruszalne.
Święty Tomasz z Akwinu nauczał, że celem prawa i tradycji jest zbawienie człowieka – a nie zamykanie go w przepisach dla samych przepisów. Jeśli jakaś praktyka bardziej oddala ludzi od Boga niż do Niego prowadzi, to może trzeba ją przemyśleć.
Nie znaczy to, że mamy odrzucić wszystko, co było – ale że musimy odróżniać istotę od dodatków. Jezus nie przyszedł tworzyć religii pełnej skostniałych zwyczajów, ale dać ludziom życie w pełni (J 10,10).
Szacunek, który nie ogranicza
Szacunek do Tradycji to nie ślepe kopiowanie wszystkiego, co było kiedyś, ale umiejętność rozeznania, co rzeczywiście pochodzi od Boga, a co jest tylko ludzką formą przekazu wiary.
Papież Franciszek już na początku swojego pontyfikatu przestrzega przed tradycjonalizmem, który nie ma nic wspólnego z prawdziwą Tradycją:
„Do przekazania treści czysto doktrynalnej, pewnej idei, być może wystarczyłaby książka albo powtarzanie ustnego przesłania. Lecz tym, co przekazuje się w Kościele, tym, co przekazuje się w jego żywej Tradycji, jest nowe światło, rodzące się ze spotkania z Bogiem żywym, światło, które sięga centrum osoby, jej serca, angażując jej umysł, jej wolę oraz jej życie uczuciowe, otwierając ją na żywe relacje w komunii z Bogiem i innymi ludźmi” (Lumen Fidei 40).
Szacunek do Tradycji to umiejętność przyjęcia tego, co rzeczywiście prowadzi do Boga – a nie niewolnicze trzymanie się każdej starej praktyki tylko dlatego, że kiedyś ktoś ją ustanowił. Bo Tradycja (ta przez duże „T”) nie jest tylko przeszłością – skarbcem do przechowywania, ale żywym źródłem, z którego ciągle i na nowo czerpiemy mądrość oraz siłę do twórczego budowania Kościoła w przyszłości. Ta przyszłość zaczyna się dziś, a konkretnie tu i teraz.
Prawdziwa Tradycja prowadzi do Jezusa
Ostatecznie Tradycja przez duże „T” to nie zbiór zasad, ale przekazywanie żywej wiary w Jezusa Chrystusa. Wszystko, co Kościół robi – każda liturgia, każde nauczanie, każda praktyka – ma sens tylko wtedy, gdy prowadzi do Niego.
Święty Paweł pisał:„Trzymajcie się tradycji, których was nauczono, czy to słowem, czy listem naszym” (2 Tes 2,15). Nie uczył o tradycji zwyczajów i rytuałów – mówił o żywym przekazie wiary, o Ewangelii, o spotkaniu z Chrystusem, który jest tym samym wczoraj, dziś i na wieki (Hbr 13,8).
Tradycja to skarb, nie więzienie
Kościół nie żyje przeszłością. Żyje Chrystusem – i to jest prawdziwa Tradycja. Natomiast tradycjonalizm, który skupia się na formach, a nie na istocie, zabija ducha wiary. Prawdziwa Tradycja przez duże „T” nie ogranicza, ale daje życie. To nie forma jest celem, ale spotkanie z Bogiem – jeśli ślepe przywiązanie do dawnych zwyczajów oddala ludzi od Chrystusa, to znak, że coś poszło nie tak. Dlatego potrzebujemy prawdziwej Tradycji i zdrowego podejścia do niej. Ona jest częścią tożsamości Kościoła i nigdy nie zamyka człowieka w schematach, ale daje życie, otwiera na Ducha Świętego i prowadzi do głębszego zrozumienia wiary.
Dlatego zamiast pytać: „Czy zawsze tak było?”, pytajmy: „Czy to prowadzi mnie do Chrystusa?”. Bo tylko to jest prawdziwą miarą Tradycji.
Recepta na zdrowe podejście do Tradycji
Jak więc odnaleźć właściwą równowagę? Może warto oprzeć się na kilku prostych zasadach:
-
-
- Pamiętaj o istocie– Tradycja prowadzi do Boga, a nie do samych zwyczajów. Jeśli coś staje się celem samym w sobie, a nie środkiem do spotkania z Chrystusem, warto się nad tym zastanowić.
- Nie absolutyzuj formy– to treść Ewangelii jest niezmienna, ale sposoby jej przekazywania mogą się zmieniać. Tak jak Kościół przez wieki rozwijał sposoby głoszenia Dobrej Nowiny, tak i dziś musi odpowiadać na potrzeby ludzi żyjących w XXI wieku.
- Szukaj żywej wiary– nie chodzi o powtarzanie starych schematów, ale o autentyczne życie w Chrystusie. Tradycja ma być inspiracją do głębszej relacji z Bogiem, a nie listą reguł do odhaczenia.
-
Uśmiech Boga na zakończenie
To niesamowite, jak Bóg potrafi wplatać swoje znaki w naszą codzienność. Przeglądając materiały, natrafiłem na słowa papieża Franciszka – jakby Pan Bóg sam podsuwał odpowiedź na to, o czym tu mówimy. Bo przecież, gdy mowa o Tradycji, o Kościele, o wierze, pytanie zawsze sprowadza się do jednego: Co jest najważniejsze?
I oto odpowiedź, tak prosta, a zarazem fundamentalna:
„Również my, zanurzeni w żywej rzece Tradycji zadajemy sobie pytanie: co jest najważniejsze? Co jest siłą sprawczą? Co się liczy najbardziej, tak bardzo, że jest zasadą przewodnią wszystkiego? A odpowiedź Jezusa jest jasna: „«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego»” (Franciszek, 29 października 2023)
To jest właśnie żywa Tradycja – miłość, która nie jest teorią, ale siłą napędową wszystkiego. Można spierać się o formy, obrzędy, zwyczaje, ale jeśli gubimy miłość, to gubimy wszystko.
I tak oto, pisząc o Tradycji, znów wracamy do miłości. Jak bumerang. Jak uśmiech Pana Boga, który raz jeszcze przypomina, że w całym tym zamieszaniu najważniejsze nie jest „czy zawsze tak było?”, ale „czy to prowadzi mnie do Boga i bliźniego?”. Bo tylko wtedy Tradycja naprawdę żyje – i tylko wtedy jest światłem na naszej drodze.
Fot. unsplash.com
Mam wrażenie, że dla niektórych te słowa wciąż będą niewygodne, bo przecież „zawsze tak było”, prawda? To chyba jedno z najbardziej destrukcyjnych zdań w Kościele, bo sprawia, że niektórzy zamieniają wiarę w zestaw rytuałów i form, które trzeba pielęgnować dla nich samych – jaki to straszny egoizm, eh. Tradycjonalizm w złym wydaniu nie jest szacunkiem dla przeszłości, ale lękiem przed zmianą.
Co więcej, ten duchowy konserwatyzm często idzie w parze z selektywnym podejściem do Tradycji. Są rzeczy, które się absolutyzuje, a inne się pomija,no bo już nie pasują do mojej narracji, mojego patrzenia na bronkiem. Przykładem jest, że często większy i pierwszy akcent kładzie się na kolorze ornatów i liczbie pokłonów, ruchów kadzidła itd. Nie chcę tego negować, ale chodzi o gest, który chyba pokazuje mój szacunek i cześć do Stwórcy. On chyba nie stoi z notatnikiem w ręku…a jeśli tak jest to niech mnie dziś jakiś kot ugryzie w kostkę czy coś 🙂 Czy naprawdę Jezus przyszedł, by ustanowić katalog niezmiennych obrzędów, czy raczej po to, by dać ludziom życie w pełni? Wiem, paplanina.. możemy tak długo, a i tak nie przegada się osoby myślącej wąsko i egoistycznie. Mimo wszystko zawsze warto ukazać to, co wartościowe!
Tradycjonaliści byli, są, i będą. To ich sposób na życie. Do mnie zupełnie on nie przemawia.
A dla mnie to Twój lakoniczny komentarz Pawle jest klasycznym przykładem niezrozumienia, szanując Twoje zdanie. W moim odczuciu ten tekst nie był o tradycjonalistach ani o ich „sposobie na życie”, tylko o znaczeniu zdrowej Tradycji – tej żywej, dynamicznej, prowadzącej do Boga oraz tej zmiennej, ludzkiej, kulturowej – też ważnej. Sprowadzenie tematu do stwierdzenia „byli, są i będą” to wygodne zamknięcie oczu na sedno problemu.
A czy to jest ważny temat? Odpowiedź zależy od tego, czego ktoś szuka w Kościele. A czego ludzie szukają w Kościele? Co ich przyciąga?
Mnie przyciąga Ten, który naprawdę kocha. Ja potrzebuję miłości jak powietrza.
Mnie fascynuje miłość Jezusa. Jest dla mnie wszystkim.
Dziękuję za ten głos. Mnie również najbardziej pociąga Ten, który JEST, który przede wszystkim jest Miłością. Właśnie do tego, co najważniejsze dla mnie, starałem się odnieść w ostatniej części artykułu. Nie interesuje mnie tradycjonalizm, który bywa zamkniętym systemem myślenia. Bardziej zainspirował mnie temat Tradycji przez duże „T” – jej głębokiego sensu oraz istoty, które czasem zdają się umykać w Kościele. Chodzi o tradycję, która nie istnieje dla samej siebie, ale prowadzi do Jezusa i Ewangelii. Podzielę się ponownie, że drażni mnie argument „bo zawsze tak było” – używany jako uniwersalne usprawiedliwienie, bez refleksji nad tym, czy rzeczywiście jest ważne. Myślę, że to, na czym skupiamy uwagę, zależy od naszych osobistych doświadczeń i tego, co nas aktualnie porusza.
Z pewnością Bóg nie dostosowuje się do takiego sposobu myślenia 🙂
„Zawsze” byli ludzie, którzy byli zszokowani tym, jak działa Bóg. I byli raczej skłonni widzieć w działaniu Boga działanie złego ducha. A Bóg chce zmieniać sposób naszego myślenia. Otwierać nasze serce.
Przecież to, co przyniósł Jezus, to nie była tradycja. To była rewolucja. Rewolucja miłości.